środa, 13 grudnia 2017

Prolog



Max Caroll, ubrany jak przystało na syna zamożnych ludzi, wszedł do ogromnej biblioteki swojego brata. Jak się spodziewał tam właśnie go zastał. Siedział przy drewnianym biurku znowu coś pisząc. Jego brat jest pisarzem. Pisze bajki dla dzieci. Max jednak nie uważa by były one dla dzieci.
Podszedł do brata.
-Lewis! Co tym razem piszesz? Mogę to zobaczyć? Mogę coś dopisać? - na jego dziecięcej twarzy pojawia się radosny uśmiech. Znika jednak, i zastępuje go przerażenie zmieszane ze zdziwieniem, gdy zobaczył twarz brata. Nieruchoma i blada jak u trupa. I te oczy. Świdrujące brązowe oczy. Czuje jak wiercą w nim dziurę, czuje ból. Nieświadomie dotyka lewej strony klatki piersiowej. Jest cała. Oddycha z ulgą.
- B...bracie? C..co się stało?- w jego głosie słychać było przerażenie. Lewis Caroll, na co dzień miły, spokojny człowiek, w tej chwili ma wzrok jak Asasyn Genli- postać z książki jaką ostatnio przeczytał Max. Starszy z rodzeństwa wreszcie się odezwał:
-Głupcze- zaczyna powoli choć zdecydowanie- nie wiesz, że nigdy - jego głos przybiera na sile stopniowo zamieniając się w krzyk- Nigdy przenigdy NIE DOPISUJE SIĘ NICZEGO DO OPOWIEŚCI INNEGO PISARZA!? NIE WIESZ, ŻE PISZĄC, TWORZYSZ NOWY ŚWIAT W INNYM WYMIARZE, ŚWIAT KTÓRY MOŻE ZMIENIAĆ JEDYNIE TWÓRCA?!
Popatrzył na przestraszonego chłopca. W jego oczach na chwilę zamigotało zmieszanie, po czym na twarzy znów pojawił się uśmiech
Przepraszam- powiedział już normalnym dla niego tonem. - za bardzo się uniosłem. Skończyłem pisać właśnie nową opowieść. Jest bardzo niestabilna. Bardziej niż inne. Jedno słowo zmienisz, usuniesz, a będzie już innym światem.
-Jaki jest jej tytuł? - pyta najmłodszy członek rodziny Carollów.
-Alicja w Krainie Czarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz